5/19/2013

Recenzja "Wtedy lecę wysoko"

„Wtedy lecę wysoko” to książka o kontrowersyjnej metodzie uwalniania się od negatywnych emocji pewnej nastolatki. Ruby (Robinia Hood) postanowiła założyć bloga o tym, jak kradnie. Pomysł był raczej spontaniczny, działała pod wpływem impulsu. Ekspedientki pewnej „sieciówki” nie chciały poświęcić jej pięciu minut. Wtedy to po raz pierwszy coś ukradła. Po prostu włożyła opakowanie z rajstopami (których na pewno by nigdy nie założyła) do torebki i wyszła ze sklepu. Jednak w domu poczuła ogromne wyrzuty sumienia. Następnego dnia oddała rajstopy do sklepu organizacji dobroczynnej. Całą sytuację streściła na blogu. I tak to się zaczęło... Kradła, oddawała, a potem opisywała na blogu. Przez długi czas blog Ruby miał tylko jednego sympatyka: jej sąsiada Noego. Chłopak odgadł, kim jest tajemnicza Robinia i obiecał dochować sekretu. Jednak co się stanie, kiedy blog odkryją tysiące?
Książka wciąga, ale zakończenie było nieco naiwne. Jeżeli chodzi o postaci pierwszoplanowe, to postać Noego była niezwykle wyidealizowana. Ten chłopak to współczesne wcielenie księcia na białym rumaku, bez wad. Nie jestem pewna czy aż tak nieskazitelna postać pasuje do tego gatunku. Główna bohaterka – Ruby w niektórych momentach staje się denerwująca. Jej wybory mogą być sprzeczne z zasadami moralnymi większości ludzi. Postaci drugoplanowe są praktycznie neutralne – są, ale równie dobrze mogłoby ich nie być. Ich wątki zaczynały kreować się na początku, ale w dalszej części książki po prostu zanikły. Ogółem typowa książka obyczajowa dla młodzieży o której nie można powiedzieć że jest dobra, ani zła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz